Główna » 2012 » Listopad » 14 » Kto bił policjantów 11 listopada?
16:50
Kto bił policjantów 11 listopada?
Obchody 11 listopada w Wraszawie skończyły się bitwą z policją
Siedmiu uczestników Marszu Niepodległości prokuratura oskarża o napaść na policjantów. Trzech mężczyzn sąd aresztował, dwóch dostało policyjny dozór, jedna wyszła za kaucją. Siódmy podejrzany to zaś pan Józef, który stał się bohaterem dnia
W korytarzu przed salą 475 tłumek, głównie kobiety. Twarze znane z manifestacji pod krzyżem na stołecznym Krakowskim Przedmieściu, z udziału w procesach "Gazety Polskiej". Jest też Ewa Stankiewicz, liderka Solidarnych 2010, jak zwykle z kamerą.

Ludzie pomstują na policję, że to ona sprowokowała zadymę w niedzielę na Marszałkowskiej. Od trzech dni oskarżenia te w kółko powtarzają organizatorzy Marszu, choć kamienie poleciały najpierw w kierunku funkcjonariuszy.

Na wokandzie nazwisko Józefa J. Zarzut: czynna napaść na policjanta. Sąd ma rozpoznać wniosek prokuratury o aresztowanie mężczyzny na trzy miesiące. Dwaj funkcjonariusze prowadzą podsądnego. Niewysoki, strapiony człowiek. Wygląda na emeryta.

Sędzia Łukasz Mrozek wpuszcza publiczność. Ale dzwonią komórki, sypią się docinki. Przerwa. Kilku dodatkowych policjantów ma pilnować spokoju i powagi sądu. Komentarze w korytarzu: - Wyrok już ustalony!

Prokurator Anna Jackiewicz czyta zarzut: czynna napaść na starszego posterunkowego z kompanii prewencji w Poznaniu, Józef J. uderzył kilka razy drzewcem flagi w tarczę, kopnął, odpychał. Dowody: zeznanie policjanta i jego kolegi. Uzasadnienie wniosku o areszt: zagrożenie surową karą. Bo za napaść na policjanta grozi od roku do 10 lat więzienia. Do tego Józef J. "nie przebywa w miejscu zameldowania, może ukrywać się, by uniknąć kary".

Sędzia Mrozek przesłuchuje podsądnego. - Czy przyznaje się pan? - pyta. - Nie.

I 62-letni Józef J., mieszkaniec warszawskiej Białołęki, opowiada: - Przyjechałem na marsz. Po mszy w kościele św. Barbary doszłem [cytaty bez zmian stylistycznych i językowych] pod Pałac Kultury. Tłumy były. Czekałem aż przez głośniki powiedzą "Uformować pochód". Przeszliśmy na Marszałkowską. Kazali stanąć. Organizator mówił, żeby ruszyć. Ruszyliśmy. Jakieś 200 metrów. I pochód stanął. Zobaczyliśmy z daleka strzały dymy. Chciałem zobaczyć co się dzieje. Poszedłem. To było blisko sądu. Funkcjonariusze w kordonie zablokowali pochód. Młodzi, jakieś grupy zorganizowane, w kapturach odrzucali petardy, policja strzelała. Łzy zaczęły mnie zalewać.

I dalej: - Ludzie uciekali, jeden drugiego przewracał. Pomyślałem, że się wycofuję, bo tu niebezpiecznie. Wycofałem się przy murze do Alej, w stronę Wisły. Przygarbiony szłem, w końcu skręciłem. Flagę rozmontowałem, bo miałem na wysokim kiju. Kawałek szłem na oślep i znalazłem się przy policji. Mówiłem, że chcę przejść. A oni mnie chaps, złapali za ręce, wciągnęli do radiowozu. Bandytą mnie nazwali, że napadam na policję. Policjant, ten co wciągnął mówi: "Kurwa, będzie cię ten marsz drogo kosztował!".

Mec. Agnieszka Nożewska, adwokat Józefa J.: Co pan robił przy kordonie?

- Byłem przechylony głową do przodu, słabo widziałem. Liczyłem, że mnie przepuszczą, miałem taką sytuację rok temu. Rok temu, kto chciał wyjść - przepuszczali, tylko młodych wyłapywali.

Adwokat: Co pan trzymał w ręku?

- Flagę i kawałek przedłużki, bo ona łączona była. Z bambusa. To cienkie jak palec, gdzieś dwa centymetry.

Adwokat: Czy policjanci trzymali tarcze?

- Oczywiście, byli uzbrojeni.

Sędzia Mrozek: Czy pan uderzył drzewcem w tarczę?

- Nie, nie było tak.

Sędzia: Kopnął?

- Nie, po chorobie nie mam siły. Nie szłem po to, żeby atakować. Chciałem przejść za kordon i jechać do domu.

Wyjaśnia się też kwestia zameldowania - w dowodzie był adres przy tej samej ulicy, miasto zmieniło numerację, Józef J. dowodu nie zmienił.

Prokurator Jackiewicz nie ma pytań. Podtrzymuje wniosek o areszt na trzy miesiące.

Przerwa. W sądowym korytarzu policjanci nie wdają się w polemiki z Solidarnymi 2010. Inni na salę na przeciwko przyprowadzają dwóch młodych, w kurtkach, z kapturami. W trybie przyspieszonym będą sądzeni za udział w zbiegowisku. Dowiaduję się, że byli już kilka razy karani, po kibolskich zadymach.

Po przerwie sędzia Mrozek mówi: - Dowody nie wskazują na prawdopodobieństwo popełnienia zarzucanego czynu. Sąd nie zgadza się ze stwierdzeniem, że drzewiec od flagi jest narzędziem w podobny sposób niebezpiecznym jak broń palna czy nóż, wymienione w art. 223 [czynna napaść].

Sędzia zarządza natychmiastowe zwolnienie Józefa J. Publika bije brawo. - Rozważymy złożenie zażalenia - informuje Dariusz Ślepokura, rzecznik stołecznej prokuratury. - Sąd nie kwestionował, że podejrzany atakował policjantów. Uznał, że dwumetrowy kij nie jest niebezpiecznym narzędziem, więc nie można mówić o czynnej napaści. Ale musimy to jeszcze przeanalizować.

Ze 176 osób zatrzymanych po niedzielnych bijatykach z policją podczas Marszu Niepodległości zarzuty usłyszało niespełna 20 osób. W jednym przypadku prokuratura uznała, że dowody zebrane przez policję są za słabe i polecił dalej je gromadzić. W sprawie o naruszenie nietykalności cielesnej reportera i zniszczenia jego sprzętu policja ujęła podejrzanego, ale nie udało się odnaleźć pokrzywdzonego.

Kilku spraw o udziału w nielegalnym zbiegowisku, naruszenie nietykalności cielesnej policjantów oraz ich znieważenie sądy rozpoznawały w trybie przyspieszonym. Zapadł jeden wyrok: 800 zł grzywny i 50 zł nawiązki dla pokrzywdzonego ma zapłacić skazany, który popchnął policjanta. Reszta spraw trwa.


Kategoria: W Polsce | Wyświetleń: 422 | Dodał: Merlin | Tagi: Kto bił policjantów | Rating: 0.0/0
Liczba wszystkich komentarzy: 0
Яндекс.Метрика Flag Counter
VIP promotion - Only the right people on your site! Реферальные банеры WMrub - сервис рекламных решений! WMRFast - лучшее место для заработка SEO last - Система заработка и продвижений!RuCaptcha - заработай на вводе каптч