19:27 Policja się bawi czyli kulisy prowokacji | |
Mężczyźni w zgniłozielonych kominiarkach atakujący mundurowych, policja rzucająca racę, salwy z broni gładkolufowej w tłum, 176 osób zatrzymanych – to skutki policyjnej prowokacji w czasie Marszu Niepodległości. Gdy w niedzielne popołudnie Marsz Niepodległości doszedł do pomnika Romana Dmowskiego na warszawskim placu na Rozdrożu, a później na Agrykolę, gdzie główni organizatorzy, Obóz Narodowo-Radykalny i Młodzież Wszechpolska, ogłosili powołanie nowego ruchu społecznego, kilkanaście tysięcy osób ze środowiska Klubów „Gazety Polskiej” podążyło dalej, pod pomnik Józefa Piłsudskiego. – Pomimo zamieszek, do jakich doszło w wyniku prowokacji, niedzielny Marsz okazał się niewątpliwie sukcesem społeczeństwa obywatelskiego – mówił Ryszard Kapuściński, szef klubów „Gazety Polskiej”. Próba generalna przed 10 kwietnia Członkowie klubów „GP” wraz z przybyłymi na marsz gośćmi z Węgier przeszli całą trasę pochodu bez incydentów. – To, że udało się w jednym miejscu zgromadzić ludzi z kilkuset klubów oraz tysiące czytelników, to niewątpliwy sukces – mówi Anita Czerwińska z warszawskiego klubu „GP”. – Spotkali się tu ludzie, którzy autentycznie kochają Polskę. Doskonale widać, że jest potrzeba, by w takiej formie obchodzić Święto Niepodległości – dodaje inicjatorka marszu pod pomnik Piłsudskiego. – To była próba generalna przed przyszłoroczną wielką manifestacją, jaką planujemy 10 kwietnia – wtóruje Ryszard Kapuściński. Szef klubów „GP” zwraca uwagę, że w odróżnieniu od radykalnych haseł wznoszonych przez środowiska związane z ONR i MW, członkowie klubów „GP” pokazali siłę spokoju. – Wszystkie incydenty tłumiliśmy w zarodku. Daliśmy przykład znakomitej organizacji. Po marszu dostałem wiele telefonów od ludzi, którzy chcą założyć nowe kluby – mówi Kapuściński. W czasie gdy środowisko klubów „Gazety Polskiej” oddawało hołd marszałkowi Józefowi Piłsudskiemu, ONR i MW na wiecu zorganizowanym na Agrykoli zapowiedziały powołanie nowego ruchu społecznego. Ma on nosić nazwę Ruch Narodowy i odwoływać się do programu obu ugrupowań. Robert Winnicki, szef MW, mówił do zgromadzonych o potrzebie obalenia „republiki okrągłego stołu”. Sceptycznie do tego pomysłu podchodzą jednak specjaliści. – Próby restytucji ugrupowań endeckich były podejmowane wielokrotnie i te ugrupowania funkcjonowały zazwyczaj w granicach błędu statystycznego. Można by się tu tym razem dopatrzeć jednak czegoś poważniejszego: próby wykreowania polskiego Żyrinowskiego – mówi cytowany przez „Codzienną” dr Rafał Chwedoruk. Jak tłumaczy politolog, w Rosji Żyrinowski kompromituje opozycję, a jednocześnie jego ugrupowanie w fundamentalnych kwestiach zgadza się z władzą. – Podobna pokusa mogła się pojawić w Polsce – pokusa zbudowania takiej fasadowej opozycji, której na dokładkę łatwo będzie dokleić łatkę faszystów – dodaje politolog. Policjant walczy racą w obronie własnej W czasie manifestacji doszło do policyjnej prowokacji. Uzbrojone w broń gładkolufową oddziały prewencji z niewiadomych przyczyn zostały licznie zgromadzone w miejscu, z którego miał wyruszyć Marsz. Na pytanie operatora „Gazety Polskiej VOD”, dlaczego zebrali się akurat na rondzie Romana Dmowskiego, jeden z funkcjonariuszy odpowiedział: – Bawimy się – i odesłał reportera do rzecznika prasowego. Z niewyjaśnionych do tej pory przyczyn (prawdopodobnie z powodu opóźnienia prezydenckiego marszu, którego trasa w pewnym momencie przecinała się z trasą Marszu Niepodległości) start marszu został opóźniony o 45 minut, a kilkanaście minut po jego rozpoczęciu doszło do pierwszego ataku na funkcjonariuszy policji. Na dostępnych w internecie filmach widać, jak aktywny udział w pierwszym z ataków na policję bierze osoba w kominiarce używanej przez funkcjonariuszy BOA i CBŚ. To właśnie te zdarzenia rozpoczęły trwające blisko 40 minut zamieszki na ul. Marszałkowskiej. Na ataki policjantów odpowiedzieli kibice. Później było już tylko gorzej. Policja użyła gazu. Na policjantów z oddziału prewencji posypały się race, kosze na śmieci i kostka brukowa, a policja użyła broni gładkolufowej. – Przyszedłem na Marsz z kilkoma znajomymi. Nie szukaliśmy awantury, nie uczestniczyliśmy w zadymie. Po prostu staliśmy wśród pochodu. Nagle policja otworzyła w naszym kierunku ogień. Dostałem gumową kulką w nogę. Mam potężnego krwiaka – mówi „GP” uczestnik Marszu Kamil. Co jednak istotne, na jednym z filmów również można zobaczyć osobę w zgniłozielonej kominiarce, która bierze udział w ataku na policjantów. Na kolejnych filmach widać, jak jedna z rac upada za kordonem prewencji, a jeden z policjantów podnosi ją i ciska prosto z tłum demonstrantów. Rzecznik policji Mariusz Sokołowski stwierdził, że funkcjonariusz na pewno uczynił tak „w obronie własnej osoby”. Zaprzeczył również, jakoby policja miała dokonywać prowokacji. Tajniacy bluzgają na klubowiczów „GP” Warto również zauważyć, że tuż przed wybuchem zamieszek Marsz przecięto na dwie części policyjnym kordonem, izolując komitet honorowy od reszty demonstrantów, co wprowadziło dodatkowy chaos. Tylko interwencja Stanisława Pięty i Artura Górskiego, parlamentarzystów Prawa i Sprawiedliwości, powstrzymała policję od użycia armatki wodnej. To również oni przyczynili się do tego, że Marsz nie został rozwiązany. Po kilkunastominutowych pertraktacjach i ostudzeniu nastrojów pochód ruszył ponownie. W dalszej jego części nie dochodziło już do żadnych incydentów. Bo policja była w zasadzie nieobecna, poza funkcjonariuszami, którzy zabezpieczali budynki rządowe, w tym kancelarię premiera. Tam pod adresem członków klubów „Gazety Polskiej” posypały się obelgi ze strony tajniaków. Funkcjonariusze w cywilnych ubraniach i kominiarkach mieli przypominać wyglądem kibiców. Portale społecznościowe błyskawicznie zaroiły się od zdjęć policyjnych tajniaków w kominiarkach, głównie zielonych. Na jednym z nich widać, jak tajniacy stoją obok radiowozu ze... zdjętą tablicą rejestracyjną. | |
|
Liczba wszystkich komentarzy: 0 | |