Główna » 2012 » Listopad » 13 » Wymysły Kaczyńskiego i Karnowskich w sprawie Smoleńska. Materiał również filmowy
15:56
Wymysły Kaczyńskiego i Karnowskich w sprawie Smoleńska. Materiał również filmowy
Trudno nie reagować, gdy w jednym z najpoczytniejszych tygodników w kraju ukazują się wyssane z palca bzdury o jednej z największych tragedii w historii nowoczesnej Polski. W najnowszym "Uważam Rze" bracia Jacek i Michał Karnowscy rozmawiają z liderem PiS Jarosławem Kaczyńskim - oczywiście o katastrofie smoleńskiej. Pomijam warstwę ideologiczno-polityczną, każdy może kupić tygodnik i sam ocenić tekst pod tym kątem. Ale kłamstwom mówię: "No pasaran".
Prezes Kaczyński mówi, że nie mamy wszystkich danych dotyczących tego, czy w przypadku wizyty w Katyniu premiera Donalda Tuska 7 kwietnia 2010 r. Rosjanie nie ustawili na lotnisku w Smoleńsku systemu ILS, który pozwala na automatyczne sprowadzenie samolotu na ziemię. ILS miałby się znaleźć na Siewiernym, bo lądował tam Władimir Putin. Otóż panie prezesie, od dawna wiemy, że żadnego ILS tam nie było. Nie ma go oczywiście to lotnisko-kartoflisko, choć rzeczywiście można go ustawić na konkretny przylot (tak robią np. Amerykanie w przypadku podróży prezydenta USA). Tylko że jest on wtedy skalibrowany pod konkretny samolot i inne raczej nie mogą z niego korzystać. Pomijam fakt, że 7 kwietnia w Smoleńsku była piękna pogoda i załoga polskiego tupolewa nie musiała specjalnie przejmować się, jakie urządzenia naprowadzające są (a raczej ich nie ma) na Siewiernym. Kaczyński podkreśla, że to kontrolerzy - na polecenie z Moskwy - kazali sprowadzić samolot na 100 m, sugerując, że w kontekście fatalnej pogody to było - jak mówi Antoni Macierewicz - "naprowadzanie na śmierć". To prawda, kontrolerzy w Smoleńsku chcieli zamknąć lotnisko, ale bali się międzynarodowego skandalu (byłby na 100 proc., bo nie odpuściłby pan tej sprawy, panie prezesie!). Tylko że już na pół godziny przed katastrofą via Moskwa i Mińsk informują załogę tupolewa, że warunki są paskudne. Przy pierwszym kontakcie kapitana samolotu z wieżą w Smoleńsku kontrolerzy mówią jasno: "Warunków do przyjęcia samolotu nie ma". Kapitan odpowiada: "Dziękuję, ale spróbujemy podejść". Przy okazji - to już było po tym, jak dysponent lotu, czyli Kancelaria Prezydenta, powinna podjąć decyzję o locie na lotnisko zapasowe, ale nie podjęła. Prezes PiS mówi, że w pierwszej wersji zapisu czarnych skrzynek "aż roi się od wstawek sugerujących jakąś potworną presję ze strony śp. prezydenta", na co Karnowscy potakują, że "słowa, które tak potężnie nagłaśniano" - ''Jak nie wyląduję, to mnie zabiją'' - w ogóle nie padły. Oczywiście, że nie padły, bo nigdy nie było ich w żadnej z oficjalnych wersji stenogramów z zapisów czarnych skrzynek! A to sugeruje wywiad. W dodatku prezes znów mija się z prawdą - pierwsza wersja stenogramu była łagodniejsza dla osób, które miały podjąć decyzję o lądowaniu na innym lotnisku, niż ta późniejsza Instytutu Ekspertyz Sądowych w Krakowie. W pierwszej wersji była mowa tylko o wizycie szefa protokołu dyplomatycznego MSZ Mariusza Kazany i jego słynne słowa, że "nie ma jeszcze decyzji prezydenta, co robić". W wersji IES jest mowa o nerwowości kapitana, który w oczekiwaniu na decyzję Kancelarii Prezydenta nie wie, co ma robić, denerwuje się, że delegacja spóźni się na uroczystości w Katyniu, w końcu mówi "Zapinamy", czyli podchodzimy do lądowania. Teraz trochę obrazków, bo prezes - jako wybitny specjalista od niszczenia konstrukcji metalowych, zwłaszcza lotniczych - wyraża prawdę objawioną w sprawie uderzenia w brzozę: "trzeba wielkiej wiary, by uznać, iż takie drzewo jest w stanie zniszczyć konstrukcję zaprojektowaną do utrzymywania w powietrzu 80-tonowej maszyny". A potem dodaje jeszcze: "Maszyna rzekomo spada cała, ale nie ma leja, są za to szczątki maszyny i porozrywane, jak po wybuchu, ciała". Nie będę tłumaczył Jarosławowi Kaczyńskiemu, o co chodzi w działaniu energii kinetycznej i nośnej, sam nie jestem fizykiem, tylko fanem lotnictwa. Poniższe filmiki wytłumaczą to lepiej. Tu jest katastrofa tupolewa 204 pod Moskwą, który wracał z Egiptu i miał na pokładzie tylko załogę. Podchodził do lądowania w dużo lepszych warunkach niż te w Smoleńsku, łagodnie, nie uderzając w pofałdowany teren. Tu-204 jest większy niż Tu-154, ale i tak rozpadł się na kawałki. A przecież masa startowa "204" to ponad 100 ton, więc coś, co powinno utrzymać w powietrzu taki ciężar, powinno chyba ciąć drzewa jak zastęp drwali w tajdze.

A teraz katastrofa Tu-134 z hokeistami Lokomotiwu Jarosław (w tym urodzonym w Gdyni, ale wychowanym przez szwedzką rodzinę jednym z najlepszych bramkarzy świata), który nie zdołał nabrać odpowiedniej mocy silników i spadł z ok. 100 m na brzeg Wołgi. Tysiące kawałków...

No i wreszcie rozbity samolot Turkish Airlines pod Amsterdamem, który w mgle przyziemił w błotniste pole, choć lotnisko Schiphol ma najnowocześniejsze systemy naprowadzania maszyn, a pogoda była znacznie lepsza niż w Smoleńsku. Mimo dosyć łagodnego przyziemienia z lotu ptaka widać, na ile szczątków rozpadł się samolot. 

Wiem, że z religią smoleńską argumentami walczyć jest trudno. Ale nie można zostawić tych bzdur bez sprostowania.

Kategoria: W Polsce | Wyświetleń: 437 | Dodał: Merlin | Tagi: Wymysły Kaczyńskiego i Karnowskich | Rating: 0.0/0
Liczba wszystkich komentarzy: 0
Яндекс.Метрика Flag Counter
VIP promotion - Only the right people on your site! Реферальные банеры WMrub - сервис рекламных решений! WMRFast - лучшее место для заработка SEO last - Система заработка и продвижений!RuCaptcha - заработай на вводе каптч